poniedziałek, 9 kwietnia 2012

2.1 Nowy początek

  Luani przez jakiś kwadrans kręciła się zdenerwowana po pokoju, próbując się jakoś uspokoić po koszmarze, który śnił się jej w nocy, nim wreszcie zdecydowała się założyć ciuchy, które z samego rana zostawiła u niej Anna. Po chwili, ubrana już w luźną błękitną koszulkę i ciemne jeansy, zeszła na dół, gdzie zobaczyła wszystkich jedzących pospiesznie śniadanie.
- Dzień dobry – przywitała się cicho, wymuszając delikatny uśmiech na twarzy, a wszyscy poza Renem i Anną zawołali głośnie „ohayo” w odpowiedzi i wrócili do przerwanego posiłku. Tao w odróżnieniu od innych, pił coś z małej, białej butelki, nawet nie zwracając na nic innego uwagi, a Anna pakowała jakieś przedmioty do jasnej torby.
- Masz szczęście, że nie musisz chodzić do szkoły – zajęczał Horo. – Jest tak przyjemnie ciepło, w końcu mamy dzisiaj osiemnasty lipca, a oni cały czas od nas czegoś wymagają!
- Szkoła… - powtórzyła bezwiednie dziewczyna i westchnęła cicho, przypominając sobie jej własne przeżycia z miejsca, do którego uczęszczała jeszcze nie tak dużo czasu temu, no bo ile czasu niby minęło odkąd została porwana? Rok, może trochę więcej?
- No już, spóźnimy się, jeśli natychmiast nie wyjdziemy – oznajmiła głośno Anna, przerywając tym samym rozmyślania lawendookiej i podniosła się szybko. Tuż przed wyjściem podeszła jeszcze do dziewczyny i powiedziała na tyle cicho, by nikt inny poza nią nie mógł tego usłyszeć: „Kiedy wrócę, opowiesz mi dokładnie wszystko, co cię do tej pory spotkało. Nawet nie próbuj wtedy oszukiwać, albo twoje życie zamieni się w koszmar.”
- Ale… - chciała coś powiedzieć Luani, jednakże czarnooka zaraz się od niej odsunęła i nie mówiąc już nawet słowa więcej, wyszła na zewnątrz. W chwilę później w posiadłości Asakurów zostali się tylko Mahare i Ryu.

- To jak, panienko? Jesteś głodna? – zapytał po chwili mężczyzna, podchodząc bliżej do blondynki.
- Noo… trochę tak, ale może być z tym mały problem… Moje umiejętności jedzenia pałeczkami są znikome, a tak zawsze prosić o jakieś sztućce…
- W takim razie co powiesz na małą lekcję? Wiem, że miał się tym zająć Yoh, ale na pewno zrobisz wszystkim niespodziankę, kiedy przy obiedzie zauważą, że doskonale sobie radzisz sama – uśmiechnął się miło Ryu, na co odpowiedział mu lekko nerwowy uśmiech dziewczyny, którego on chyba nie zauważył. Zamiast powiedzenia jakiś kolejnych słów, pokazał lawendookiej gdzie ma usiąść, a następnie zajął miejsce obok i chwycił w dłoń swoje pałeczki.
- Zanim zaczniemy, to odpowiedziałbyś na moje pytanie? Dlaczego wszystko tutaj jest tak nisko? Przy stoliku wszyscy siedzicie na kolanach, łóżka też nie są normalne, tylko takie maty rozłożone. Nie ma tu niczego z zachodu?
- Tak to już w Japonii jest. Teraz zdaje się, że więcej ludzi zaczyna kupować wymysły innych krajów, ale tutaj króluje tradycja. A dlaczego o to pytasz?
- Bo mimo, iż miejsce do spania fajne i w ogóle, to jednak trochę niewygodnie tak spać od razu na podłodze – powiedziała cicho Luani, przyglądając się usilnie miseczce ryżu, która stała przed nią. ‘Elvis’ zastanowił się chwilę, jakby szukając czegoś w pamięci, a zaraz potem powiedział:
- Z tego co wiem, w piwnicy budynku znajduje się złożone, wysokie łóżko. Jeśli chcesz, wezmę je na górę i złożę dla ciebie, jestem pewien, że mistrzowi Yoh nie będzie to przeszkadzało – w tym momencie dziewczyna wyprostowała się gwałtownie i najpierw szybko podziękowała Ryu, a potem zaczęła się zastanawiać, nad tym, czego zarys właśnie się jej przypomniał: jakiś młody chłopak o długich włosach, do którego wszyscy wokół mówili „mistrzu”.

- To może zaczniemy już lekcję? Nie chcę, abyś jadła zimne śniadanie, bo to nie jest dobre. Jedną pałeczkę połóż w zgięciu pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym i przytrzymaj palcem serdecznym – zaczął mini wykład, a dziewczyna usilnie naśladowała każdy jego ruch, który wykonywał ze swoimi pałeczkami. Po jakimś czasie, kiedy prawidłowe ułożenie ich w ręku nie stanowiło już takiego problemu, zaczął się kolejny etap: chwytanie posiłku. Z warzywami i kawałkami mięsa kłopotów zbyt dużych nie było, ale już coś takiego jak ryż…
- Tego się nie da! – zawołała lawendooka ze zdenerwowaniem, kiedy po raz enty ziarenka nie chciały dać się złapać, żeby móc jakoś je zjeść.
- Wszystko się da, zobacz jak ja to robię i potem sama spróbuj, to nie jest trudne – zachęcał ją cały czas Ryu i po jakimś czasie kolejnych prób okazało się, że Luani udało się zjeść całe śniadanie pałeczkami!
***

- Czy Yoh od zawsze żyje w Japonii? – zapytała po pewnym czasie dziewczyna, kiedy pomogła w uporządkowaniu kuchni i teraz siedziała na parapecie, wypijając powoli zieloną herbatę.
- Z tego co wiem, to raczej tak. Dlaczego pytasz?
- Bo nie wiedzieć dlaczego, jakoś go kojarzę z mojego dzieciństwa, a przecież nigdy tu nie byłam. Tylko że miał chyba wtedy dłuższe włosy i nosił taką śmieszną pelerynę, albo coś w tym stylu… - na te słowa mężczyzna mówiąc najprościej zdębiał kompletnie, nie wiedząc co odpowiedzieć, dlatego słuchał następnych słów dziewczyny. – Usłyszałam, jak mówiłeś o Yoh, używając terminu „mistrz”, co również trochę pamiętam… Ale to w sumie nie byłoby możliwe, żeby to był Yoh, bo to znaczyłoby, że potrafi zrobić coś, żeby się nie starzeć… Więc… tak mi teraz przyszło do głowy… Czy Yoh ma brata? – zapytała z ciekawością dziewczyna, a Ryu wyprostował się gwałtownie.
- Miał, od ponad roku nie żyje – odpowiedział szorstko, co zadziwiło i zasmuciło blondynkę.
- Przykro mi… A czy wiesz może co się stało?
- To zbyt długa historia. Może mistrz kiedyś ci o niej opowie – widać było wyraźnie, że jej rozmówca coś wie, ale nie chce o tym wspominać, dlatego dziewczyna postanowiła nie rozdrapywać jakiś starych ran, które wyraźnie go męczyły. Zamiast tego postanowiła zadać jeszcze jedno pytanie, nim uda się do swojego pokoju:
- Jak on miał na imię? – zapytała, zmierzając z kubkiem w dłoni w kierunku drzwi. Po chwili przedmiot upadł z łoskotem na ziemię, rozbijając się na kilka części i rozlewając resztę płynu po podłodze. Dziewczyna nawet nie odwróciła się na chwilę, żeby spojrzeć na rozbite naczynie, tylko jak najszybciej pobiegła na górę.

- Amiro, to tylko zbieg okoliczności, prawda? W końcu tutaj, w Japonii, na pewno istnieje dużo ludzi, którzy mają na imię Hao, odpowiedz mi!
- Obawiam się, że to jednak jedna i ta sama osoba. Chciałam powiedzieć ci o tym już wcześniej, ale w ogóle nie dałaś mi dojść do głosu – mówiła zdenerwowana tancerka, bawiąc się zielonym wachlarzem w swojej dłoni. – W odróżnieniu od ciebie, moja pamięć jest doskonała, dlatego od razu zauważyłam podobieństwo między Yoh, a Hao, który odwiedzał kiedyś twoją rodzinę. To jest ten sam Hao, któremu opowiadałaś o wszystkim, co ci się przytrafiło, wyznawałaś jakieś tajemnice, a także zawsze interesowałaś się tym, co do ciebie mówi. To jest ten sam Hao, który powiedział, że zawsze się będzie tobą opiekował i że również ciebie nauczy używania gwiazdy jedności. To jest ten sam Hao, który nagle się zmienił i zerwał wszelkie kontakty z rodem Mahare i wziął udział w Turnieju, w którym zginął, a jednak krążą plotki, że gdzieś jednak żyje i próbuje się zemścić. To jest właśnie ten jeden, jedyny Hao, Hao Asakura, brat chłopaka, który bez powiedzenia choćby jednego słowa, z chęcią się tobą zajął – jedyną reakcją dziewczyny na te słowa były łzy, a następnie rzucenie poduszką w stronę ducha, dając tym czynem do zrozumienia, że Luani chce zostać sama i wszystko dokładnie przemyśleć.


Duch tancerki krążył zdenerwowany po posiadłości Asakury, zastanawiając się, jaką decyzję podejmie teraz dziewczyna, jednakże żaden pomysł nie przychodził jej do głowy. Wtem odnalazł ją Ryu, który od razu zapytał o powód tego dziwnego zachowania blondynki.
- To po prostu kwestia zbiegu okoliczności. Luani znała kiedyś Japończyka, który miał na imię Hao. Nagle chłopak tamten wyjechał i już więcej się nie widzieli. A widząc podobieństwo między Yoh, a tym chłopakiem, pomyślała, że to właśnie ów chłopak jest bratem, który zginął rok temu. To jednak tylko domysły – odpowiedziała twardo i, nie czekając już na jakąś reakcję ze strony mężczyzny, po prostu zniknęła. Ryu najpierw przez chwilę stał niczym słup soli, a następnie pobiegł na górę do pokoju dziewczyny, jednak napotkał przed sobą zamknięte drzwi. W tym samym czasie lawendooka siedziała skulona na parapecie i przyglądała się cieniowi drzewa, którego liście poruszały się w rytm wiejącego lekko wiatru. Nawet nie zauważyła, że zupełnie nieświadomie zaczęła się zachowywać jak podczas, gdy była przetrzymywana: mały, zamknięty pokój, tym razem jednak z tatami na podłodze, jasne ściany, wpadające swoją barwą w lekki błękit, niewielkie biurko i szafka wykonane z jasnego drewna, oraz złożona mata do spania pod jedną ze ścian, rozmyślanie nad czymś przy wpatrywaniu się w widok za oknem…
***

- Jesteśmy! – zawołali od progu Yoh i Horohoro, i od razu wbiegli do salonu, sprawdzając, czy jest już obiad, a kiedy zauważyli upragnione naczynia wypełnione różnymi składnikami, przyszykowali się szybko, aby zaraz usiąść do posiłku. Luani w tym czasie weszła do krzątającego się w kuchni Ryu i uśmiechając się nerwowo, wzięła do rąk tacę z miską ryżu.
- Drogi Ryu, chciałabym cię bardzo przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie… Po prostu….
- Nie musisz nic mówić, rozumiem – przerwał jej mężczyzna, zdejmując z szyi różowy fartuszek. – Każdego dręczą jakieś mniejsze lub większe sprawy, o których nie chce się w ogóle wspominać, nawet mnie. Tak więc uśmiechnij się szeroko, panienko, a zaraz potem zajmij się teraźniejszością, bo przeszłości się nie zmieni.
- Dobrze – zgodziła się blondynka i uśmiechając się trochę pewniej, zaniosła ryż do salonu. Tam siedzieli już prawie wszyscy mieszkańcy posiadłości. Brakowało tylko jednej osoby.
- Nie szukaj już tak Rena, on od razu po szkole pognał do siebie – oznajmiła ze śmiechem Pilika, a na pytający wzrok Luani dodała – Ren zjawia się tu rzadko, nawet bardzo. Może jednak skoro ty tu jesteś, będzie się pojawiał trochę częściej.
Wszyscy zasiedli spokojnie do posiłku, a po jakiś pięciu minutach Yoh zawołał głośno:
- Luani je pałeczkami! Miałem cię uczyć, a ty tymczasem radzisz sobie lepiej niż rodowita Japonka! – lawendooka na te słowa bardzo się zarumieniła i aby to ukryć, pochyliła się gwałtownie nad stołem, a reszta zaczęła się głośno śmiać ze spostrzegawczości Asakury.
~ Mam nadzieję, że niedługo dowiem się o wszystkim co cię trapi, bo mamrotałaś coś i rzucałaś się przez sen, jakby to było coś naprawdę ciężkie – blondynka usłyszała cichy szept w swojej głowie, na który od razu odpowiedziała:
~ Jeśli poczuje, że mogę ci coś powiedzieć, zrobię to. Teraz jednak nie mam na ochoty. A koszmar miałam już w swoim życiu wystarczający, więc to, co dla mnie przygotujesz, z pewnością nie będzie gorsze – w tym momencie czarnooka zrobiła zdziwioną minę, lecz zaraz z powrotem spoważniała, jakby nic się nie stało. To, ze Luani również posiada zdolność telepatii było niemałym zaskoczeniem, ale w końcu ta dziewczyna kryje w sobie znacznie więcej sekretów.

***

- Czy ktoś z was wie, gdzie dokładnie mieszka Ren? – zapytała po jakiejś godzinie dziewczyna, kiedy pomogła Ryu w uprzątnięciu zarówno naczyń, jak i całego pomieszczenia (pomimo zakazów ze strony Anny, która mówiła, aby zrobił to Manta).
- A coś się stało?
- Nie, Horohoro, nic się nie stało. Po prostu chciałabym go odwiedzić.
- A ty przypadkiem nie zabujałaś się w naszym „panie wspaniałym”, że tak do niego chcesz lecieeeć?! Anno, błagam! Już nic nie mówię! – niebieskowłosy rozmasowywał obolałe miejsca, które sekundę wcześniej stały się celem ataku Kyoyamy.
- Skoro tak, chętnie tam z tobą pojadę – oznajmił spokojnie Yoh. – W sumie dawno już go nie odwiedziłem – dziewczyna uśmiechnęła się lekko i podziękowała cicho, poczym pobiegła na górę się jakoś przygotować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz