sobota, 14 kwietnia 2012

2.3 Spotkanie po latach

Minął już jakiś czas i Faust nareszcie zdjął gips z ręki Luani, ostrzegając oczywiście, aby jeszcze przez jakiś czas uważała na to, co robi. Teraz lawendooka stała sobie spokojnie w kabinie prysznicowej i płukała ciało z mydlin, ciesząc się z każdej kropli wody, która spływała po jej skórze, kreśląc przy tym różne ścieżki. O tak, jak się człowiek wyśpi, od razu lepiej się czuje, czego dowodem może być delikatny uśmiech na twarzy blondynki.
- Hej, księżniczko, pospiesz się trochę, bo nikt na ciebie ze śniadaniem czekał nie będzie, a przecież znasz tempo jedzenia Horohoro, prawda? – odezwała się Amira, wyraźnie ignorując prośbę, aby nie zjawiać się w łazience bez pozwolenia, a kiedy nie usłyszała żadnej odpowiedzi, westchnęła tylko głośno i poleciała do Amidamaru, aby porozmawiać o planach treningu, jaki Anna wymyśliła szamanom.
Luani wyszła z łazienki w lekkiej, fioletowej bluzce na krótki rękaw i krótkich czarnych spodenkach, które poprzedniego dnia kupiła, będąc na mieście z Jun. Oczywiście, jak tylko Tao ją wtedy zobaczyła, powiedziała, że sama weźmie się za to, aby zmienić Mahare z chodzącego szkieletu na piękną, odpowiednio zbudowaną dziewczynę, co tamta przyjęła z lekką obawą. Owszem, była bardzo chuda, ale przecież nie aż tak, aby ktoś miał się nią zajmować! Wystarczy trochę się poruszać i wzmocnić ciało, a do tego może i lekko opalić, a na pewno jej ciało nabierze zdrowszego wyglądu i każdy przestanie jej się czepiać.
Z takim oto postanowieniem blondynka zeszła na dół i się przywitała, a zaraz potem przysiadła się do stołu i zabrała za wcinanie śniadania.
- Coś ty taka dzisiaj wesoła, co? – zagadnął ją uśmiechnięty Yoh. – Radość wręcz z ciebie promieniuje.
- Po prostu dobrze mi się spało – odpowiedziała krótko, nawet nie spoglądając w jego stronę. Tak naprawdę sen nie miał z tym nastrojem nic wspólnego, chociaż ona sama nie miała o tym pojęcia. Jakaś cząstka wewnątrz niej przeczuwała bowiem, że spotka ją dzisiaj coś niesamowitego i bardzo miłego. 
- W takim razie na pewno ucieszysz się z tego, że dzisiaj zaczynasz trening wraz z chłopakami – oznajmiła spokojnie Anna, na co odpowiedziało jej gwałtowne wciągnięcie powietrza ze zdziwienia u wszystkich obecnych w pokoju. – Oczywiście nie będziesz musiała od razu robić wszystkiego, co oni, najpierw  powinnaś przyzwyczaić swe ciało do wysiłku – dodała milszym niż wcześniej tonem, kiedy zobaczyła zaskoczoną minę Luani.

*

- Amiro, jak myślisz, ile jeszcze czasu oni będą tak dzisiaj biegali? – zapytała zmachana, ledwo mogąc złapać oddech. Wiedziała, że z jej kondycją nie jest najlepiej, ale żeby aż tak? Przebiegła ile? Kilometr, pewnie i nawet mniej, a czuła się tak, jakby pokonała co najmniej dwa maratony i to jeszcze w jakimś szaleńczym tempie.
- Nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że dopiero się rozkręcają. Ty mogłabyś chociaż się przespacerować szybszym krokiem, aby się takich mocnych zakwasów nie nabawić. Zresztą, czy to nie jest załamujące, aby piętnastolatka nie miała siły się w ogóle poruszać?
- Chwila… Powiedziałaś „piętnastolatka”? To ja mam piętnaście lat? – lawendooka poderwała się natychmiast z ławki, na której siedziała, zapominając kompletnie o zmęczeniu. Amira westchnęła głośno, przyglądając się zaskoczonej minie dziewczyny. No tak, przez to, że tyle czasu spędziła odcięta kompletnie od świata, nie miała pojęcia o mijającym czasie.
- Tak, smarkulo, masz lat piętnaście. Przez ostatnie trzy… - nagle tancerka umilkła, rozglądając się ze strachem wokół. – Czy ty też to czujesz?
- Czy ja czuję co? – zapytała zaskoczona, nie wiedząc kompletnie, o co chodzi jej stróżowi, kiedy nagle usłyszała niedaleko siebie pewien doskonale znany, choć przez tyle lat nie słyszany głos:
- Czyżby coś się stało, że tak nagle się podniosłaś? Amiro, nieładnie tak straszyć ludzi – Luani odwróciła się szybko w stronę, z której dochodził ów głos. W pierwszym momencie pomyślała, że widzi ducha, potem zakryła usta dłońmi, kręcąc niedowierzająco głową. Zaraz jednak rozpłakała się i podbiegła do chłopaka o długich, brązowych włosach i czarnych tęczówkach.
- M-mistrz H-hao – z głosem załamującym się od łez przytuliła się do niego, lecz zaraz odsunęła się szybko i zawołała z ogromnym wyrzutem: - Jesteś okropny! Obiecałeś, że nie pozwolisz, aby coś mi się stało, że zawsze będziesz mnie strzegł, a tymczasem ty po prostu zniknąłeś i w ogóle mnie nie szukałeś, kiedy zostałam porwana! – blondynka zaczęła uderzać w jego klatkę piersiową pięściami, lecz nie z wrogości, co raczej bezsilności. Hao chwilę nic nie robił, pozwalając na to, aby dziewczyna chociaż trochę się w ten sposób uspokoiła, lecz zaraz złapał jej nadgarstki i spojrzał głęboko w jej fioletowe oczy. Mahare momentalnie zamarła, nie mając najmniejszego pojęcia, co mogłaby teraz zrobić. Staliby tak pewnie znacznie dłużej, gdyby nie krzyk Horohoro:
- Hao, zostaw ją! Chcesz się z kimś bić to proszę, nie trzeba powtarzać. Dziewczyny to nie dotyczy! – Luani najpierw kilka razy szybko odetchnęła, a potem spojrzała zaskoczona w kierunku niebieskowłosego. Trzymał w ręku ikupasi, gotowy do podjęcia ataku, jednak nic nie robił, bojąc się, że jednocześnie zaszkodziłby jej. Mahare chciała już coś powiedzieć, kiedy nadbiegli pozostali trenujący. Ryu trzymał już w dłoni swój drewniany miecz, mierząc w Hao wściekłym spojrzeniem, Ren, który zgodził się wcześniej na wspólne treningi, podbiegł zaskakująco blisko do pary, zastanawiając się jednocześnie nad tym, czego Asakura może chcieć od lawendookiej. Zaraz za nim zjawił się Yoh.  Szatyn momentalnie się zatrzymał i zamiast przygotować się do walki, zapytał zdziwiony:
- Hao, to ty żyjesz? J-jak to jest możliwe? Przecież ja sam ciebie…
- Jak widzisz, mam się świetnie, braciszku – przerwał mu gwałtownie Hao, uśmiechając się do niego wrednie. Młodszy z nich, kiedy już pierwsze zaskoczenie minęło, spoważniał nagle i, szybko oddychając, odezwał się z niezwykłą powagą:
- Zostaw ją, proszę. To sprawa tylko i wyłącznie pomiędzy nami. Chcesz walczyć, nie będę oponował, ale zróbmy to gdzieś,  gdzie nie będziemy mieć żadnych świadków.
- Tą sprawą już się zająłem. Jak widzisz, nikogo tu nie ma. A ty, Luani – Asakura spojrzał na nią z troską – odsuń się lepiej, aby nic ci się nie stało.
- Mistrzu, ja przecież nie mogę mistrza tak samego zostawić… - blondynka miała łzy w oczach, kiedy stanęła obok Hao, gotowa walczyć z nim ramię w ramię, jednak było widać w jej postawie pewność, że to, co robi, jest najlepszą możliwą opcją. Przyjaciele nie mogli uwierzyć w to, co dzieje się przed ich oczami, byli pewni, że to, co robi Luani, jest spowodowane jakimiś mocami Asakury, bo przecież nikt z własnej woli nie chciałby stanąć obok niego do walki, tylko jego uczniowie, najwięksi poplecznicy. Nagle dotarły do nich słowa, które powiedziała lawendooka: mistrzu. Pierwszy zaatakował Ren, jednak od razu zablokowała go dziewczyna. Miodooki zdziwił się, jak mogło do tego dojść. Przecież nie użył słabego ataku, a takiego, którym gotowy był dotkliwie zranić nawet Hao. Teraz jednak stał wyprostowany niczym struna, nie mogąc się poruszyć nawet o milimetr, a tuż obok niego w tej samej pozycji znajdował się Bason. Blondynka trzymała w dłoni dwa talizmany, a widać było wyraźnie, że to, co zrobiła, zabrało jej dużo sił.
- Co ty zrobiłaś?! – zawołał zdziwiony i przerażony Tao. Zaklęcie Luani było naprawdę silne, nie sposób było je złamać, a co najdziwniejsze, podziałało ono nie tylko na niego, ale również na jego ducha stróża.
- Tylko to, co było konieczne, przepraszam cię, zaraz zdejmę ten talizman – dziewczyna wskazała dłonią na jego ramię i już chciała oderwać od niego kartkę, lecz zatrzymał ją Hao i telepatycznie rozkazał jej, aby tego nie robiła, bo inaczej Ren ją od razu zaatakuje. Horohoro w tym samym czasie spróbował zaatakować Hao z drugiej strony, ale i on po chwili zamarł w tej samej pozycji, co wcześniej Chińczyk.
- Luani, dlaczego ty to robisz? Myślałem, że jesteś z nami… - Yoh spoglądał to na nią, to na przyjaciół, kilka razy spojrzał w oczy jego brata. Gdy wcześniej walczyli w sanktuarium, przez Hao przemawiała tylko i wyłącznie wściekłość, chęć wygrania walki i opanowania świata. Wtedy, niby pomagał swoim uczniom, jednak w ogóle nie przejmował się ich losem. Teraz jednak było wyraźnie, że szatyn martwi się o Mahare. Jest wściekły, ale nie na nich, a na kogoś zupełnie innego, kogoś powiązanego z historią dziewczyny. Już chciał podejść do swojego brata, nie zwracając uwagi na niebezpieczeństwo, jednak zatrzymał się, kiedy usłyszał słowa blondynki:
- Odkąd tylko pamiętam, Hao bardzo często pojawiał się u mnie w domu, rozmawiał o czymś z rodzicami. Jak każde inne dziecko, chciałam oczywiście wiedzieć, co może być takie ważne, aby dyskutować o tym przez wiele godzin. Dlatego więc niejednokrotnie starałam się podsłuchiwać ich rozmowy, ale niezbyt mi szło. Kiedy przyszedł czas mojego testu, czy aby na pewno poradzę sobie z opieką nad kryształem, Hao przyszedł do mnie i wsparł słowami, że we mnie wierzy – lawendooka przerwała na chwilę, aby przyjrzeć się zachowaniu słuchaczy. Widać było wyraźnie, że dokładnie analizują każde z jej słów, nie mając najmniejszej ochoty jej przerywać. Hao natomiast nie wyglądał, jakby podobało mu się to, co robi dziewczyna, jednak nic nie mówił, bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że jak już zaczęła mówić, nic nie zmusi jej do tego, aby przerwała.  – Kiedyś obiecał rodzicom, że zawsze będzie się mną opiekował, wspomniał też coś o tym, że może kiedyś, w przyszłości, zostanę jego żoną i Królową szamanów, a przy okazji nauczy mnie paru rzeczy. Niedługi czas później on jednak zniknął, z tego, co wiem, na poważnie zabrał się za zbieranie swojej drużyny. Rok po jego zaprzestanych odwiedzinach, kiedy ćwiczyłam sobie w lesie z Amirą, pojawiła się spora grupa ludzi, między innymi takich w dziwnych, białych mundurach ze znakiem „X” na ramionach.
- Wyrzutki?! – przerwał jej Horohoro – Co oni z tobą zrobili?!
- Wyrzutki… Tak, może tak się nazywali, nie pamiętam… w każdym bądź razie, zabrali mnie ze sobą i próbowali dowiedzieć się czegoś o mojej rodzinie i o Hao, jednak nic im nie mówiłam…
- Taa, próbowali… - prychnął wściekły Ren. – Torturowali cię i tyle, a jednak cię nie złamali. Oczywiście nie chcieli mi powiedzieć, co też takiego uczynili, ale wystarczyło na nich spojrzeć, a już wszystko stawało się jasne.
- To ty o tym wiedziałeś? – zdziwił się Ryu. – Przecież…
- A myślisz, że skąd pomogłem jej się wydostać? – przerwał mu gwałtownie. Yoh podszedł do blondynki, która wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć i pomógł jej usiąść na ławce. Hao westchnął tylko i usiadł obok niej, a kiedy spojrzał w oczy brata, natychmiast stało się jasne, że może i wcześniej chcieli się nawzajem pozabijać, ale teraz muszą połączyć siły, aby zwalczyć wspólnego wroga: grupę X-law oraz tych, którzy bezpośrednio i pośrednio byli odpowiedzialni za to, co działo się w życiu dziewczyny.  W ten oto sposób braciom udało się pogodzić w czasie kilku minut, o czym wcześniej nie byliby w stanie pomyśleć, szczególnie starszy z nich.
- Dobra, koniec tych pogaduszek – odezwał się nagle Hao, podnosząc się z ławki. Wszyscy wiemy, że Luani przeszła przez piekło na ziemi, ale jest już bezpieczna i należy się zastanowić, co zrobić teraz – w tym momencie chłopak podszedł do Horohoro i zdjął talizman z jego dłoni. Niebieskowłosy co chwilę otwierał i zamykał usta, zastanawiając się, co mógłby powiedzieć, jednak ostatecznie milczał, przyglądając się tylko uważnie dziewczynie. Nim Asakura zdjął talizman z ramienia miodookiego, wyszeptał mu na ucho: Dobrze wiem, jakie otrzymałeś zadanie, jednak wiedz, że jeśli chociaż jeden jej włos przez ciebie ucierpi, albo nawet pomyślisz o niej inaczej, niż o dziewczynie, którą trzeba chronić, osobiście cię zniszczę, zrozumiano? A wiedz, że mam w zanadrzu wiele bardzo przykrych dla ciebie pomysłów – z tymi słowami oderwał kartkę z zaklęciem i podbiegł do Luani, która wyglądała na naprawdę wykończoną. Pierwszy trening od tak długiego czasu, brak kondycji, a do tego użycie sporej ilości furyoku, aby zatrzymać Rena i Horohoro oraz utrzymać na nich zaklęcie. To wszystko spowodowało, że kiedy tylko starszy Asakura wziął ją na ręce, Mahare wtuliła się w niego i momentalnie zasnęła.

_________________________________________________________________________________
Ohayo!
Haoś się pojawił! Haoś się pojawił! Tak, ja też się z tego ogromnie cieszę^^.

Póki pamiętam: Lien, przepraszam za niekomentowanie, jednak przeczytałam rozdziały dopiero wtedy, kiedy ty dodałaś piąty rozdział, a potem jakoś zajęłam się czymś innym i po prostu zapomniałam to zrobić. Przepraszam jeszcze raz i obiecuję, że będę komentować twoje genialne opowiadanie regularnie :).

W czwartek były drzwi otwarte w jednym z liceów, a tam dowiedziałam się od dziewczyny, która miała opowiadać o profilu mat-fiz, że ona tak naprawdę sama nie ma pojęcia, jak też będzie wylądać nasz rok i lekcje, opisała tylko nauczycieli i jakieś ogólniki... Tak, nie ma to jak bycie królikami doświadczalnymi, które zaraz idą do liceum, a tak naprawdę wiele jest jeszcze niejasności w zmianach ustaw naszego kochanego państwa. A tam, nieważne, po co się tym przejmować? Najażniejsze, że szykują mi się konkursy taneczne oraz jakieś koncerty, w tym taki, w którym będzie występować tylko moja grupa i ja będę tańczyła solówkę, którą ćwiczę od dwóch lat i podobno nareszcie ładnie mi idzie (piekielnie trudna pod względem wytrzymania kondycji i techniki, ale cóż... wszystko jest możliwe do zrobienia^^)
A właśnie, skoro mowa o tańcu mojej grupy: Jeśli ktoś miałby ochotę zobaczyć jeden z układów, który tańczę, "Wolność", serdecznie zapraszam na stronę: http://www.youtube.com/watch?v=-9yaQGDvsmI, wiem, że nie wyszło nam idealnie, ale cóż, najważniejsze, że się wszystkie starałyśmy i nie pozabijałyśmy na śliskim parkiecie :)

4 komentarze:

  1. łaa... ślicznie Wam to wyszło:) zdolne dziewuszki jesteście:) tak trzymać;D jak będziecie kiedyś występować w okolicach Kęt/Oświęcimia/Wrocławia, to daj znać;D
    jeśli zaś chodzi o rozdział, to chyba określę go tak: Hao!:D albo nie, jeszcze lepiej: BLIŹNIACY!!!::D:D wprawdzie absolutnie nie życzę Luani źle i przykro mi, że przeszła przez to, co przeszła, ale przynajmniej bliźniacy mieli powód, by zakopać topór wojenny^^ i oby zapomnieli, gdzie go zakopali;D
    nom, przynajmniej teraz to Luani może mieć pewność, że X-laws więcej jej nie tkną, skoro ma całą armię takich obrońców;) ach, dla takich bliźniaków to sama dałabym się X-lawsom torturować...^o^
    rozdział się podobał:) buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Spokoyoh XD
    Nie narzekaj bardzo dobrze wam ten układ wyszedł ;D Kiedyś też tańczyłam... Najpierw w zespole ludowym, a potem w nowoczesnym.. Ale skład nam się posypał ^^" Po za tym nie jestem stworzona do tańca ;p Co najmniej nie nowoczesnego XD
    No wejście Hao *o* Hao... To imię samo w sobie wyraża moc uczuć, jak "Merci" (wyraża więcej niż tysiąc słów).
    To, że obiecał Lunai być przy niej jest słodkie *o*
    "(...) może kiedyś, w przyszłości, zostanę jego żoną (...)" Tak Lunai bierz go nawet się nie zastanawiaj! Spisz z nim jeszcze umowę, żeby nie mógł się wymigać! ^o^
    Naprawdę mi szkoda tej biednej dziewczyny :< tyle się wycierpiała przez głupie wyrzutki! Nie będę ich nazwy pisać z dużej literki bo nie zasługują na to!
    Debile!
    Dobrze, że teraz bliźniacy będą razem! Stanął się bliskimi sobie braćmi i będą żyć długo i szczęśliwie!
    I mam nadzieję,ze Ren posłucha się ostrzeżenia Hao! Bo biada mu nawet z mojej ręki chociaż nieukrywanie lubię młodego Tao >_<
    pozdrawiam serdecznie i czekam na następną notkę ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek przepraszam, że biore się za komentowanie ponad trzy tygodnie po dodaniu notki, ale to przez małe problemy techniczne, a post czytałem dawno i dopiero zorientowałem sie, że po na prawie nie dałem komenta...
    Hm^^ Czyżby Lunai była wybranką serca Hao, ja osobiście myślałem, że Lunai będzie z Lenem, no ale cóż to twój blog i ty decydujesz.
    No i co najważniejsze bliźniacy się pogodzili...Ciekawe jak zereagują na Hao dziewczyny...
    Tego się dowiem w następnej notce...
    Mam pytanie mogłabyś mnie powiadamiać o nowych notkach na GG (1256470)
    To do następnej...^^
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. A jak to się stało, że dopiero teraz czytam ten rozdział? o.O A tu coś takiego.
    Hao i Yoh się godzą, dowiaduję się czegoś o przyszłości Luani... Tekst Hao do Rena jest piękny. Kto by się spodziewał, że Asakura będzie aż tak zazdrosny? No nie do pomyślenia! Ale słodkie:) No i Luani miała zostać Królową Szamanów? Więc dlaczego ją porzucił? Jak mógł?! Tak wątek Hao najbardziej mnie zainteresował - uwielbiam go, cho chyba nie jest niespodzianką:)
    "Tak, smarkulo, masz lat piętnaście." - jakoś nie pasuje mi to do Amiry...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń