Kiedy tylko
zakończyły się lekcje, Luani chciała dołączyć do reszty przyjaciół w drodze do
domu, jednak zatrzymała ją Roze.
- Chodź za
mną – powiedziała tylko niebieskooka i ruszyła przed siebie, a Mahare, chcąc
nie chcąc, musiała za nią podążyć. Kiedy tylko usiadły na ławce przy jakiejś
mało uczęszczanej ulicy, obok Ningio pojawiła się mała fioletowa kulka światła.
- Jesteś
szamanką, więc na pewno ją widzisz. To jest Suisei, mój duch stróż. Rzadko
kiedy pojawia się w swojej pełnej postaci, ponieważ zdecydowanie bardziej
podoba jej taki wygląd. Gadaj, co tak naprawdę robisz w Japonii. Turniej się
skończył, więc…
- Został
przerwany – wtrąciła odruchowo lawendooka, jednak druga dziewczyna w ogóle nie
zwróciła na to uwagi.
- Przysłała
cię tu ta banda z Rady? Tłumaczyłam już przecież, że…
- Ja nie
jestem z żadnej rady – Luani uśmiechnęła się delikatnie. – Tak naprawdę to z
całej siły będę się starała, aby być możliwie jak najdalej od niej, by w ogóle
być z dala od wszystkich. I jak już wspomniałam na początku, miałam ważny powód
by się tutaj znaleźć. Amira może to potwierdzić. Właśnie, chodź tutaj, moja
droga – w tym momencie przed dziewczynami pojawił się duch tancerki.
- Jak
panienka sobie życzy – ukłoniła się delikatnie i zerknęła na fioletową kulkę. –
Witaj, Suisei. Kiedy ostatni raz się widziałyśmy, również wolałaś taką formę. Ile
lat temu to było? Osiem? Pewnie coś koło tego.
Byłyście wtedy takie małe… Nie dziwię się, że nie pamiętacie się za
bardzo. Pierwszy raz się spotkałyście dwa lata wcześniej – ostatnie słowa Amira
powiedziała już ewidentnie do dziewczyn. Nastolatki spojrzały po sobie
zdziwione, starając się sobie przypomnieć cokolwiek, co wydarzyło się, gdy były
małymi dziećmi.
- Ja wtedy
siedziałam tylko i wyłącznie w hotelu, nigdzie nie wychodziłam.
-
Nieprawda, Roze, poznałaś Luani, kiedy mieszkałaś w Paryżu. Spotkałyście się
przy fontannie- odezwała się kulka.
- To ja
byłam w Paryżu… – zastanowiła się lawendooka. Nie było dla niej nic dziwnego w
tym, że nie miała o tym bladego pojęcia. Nie pamiętała przecież miejsca, w
którym mieszkała przez całe dotychczasowe życie, a co dopiero cel jakiejś
wycieczki.
-Nie, ja
nie poznawałam nikogo takiego! Miałam tylko wymyśloną przyjaciółkę, z którą
rozmawiałam! - Roze oburzona podniosła się i oddaliła szybkim krokiem, a lawendooka nie próbowała nawet jej dogonić, tylko poszła powoli w kierunku domu Asakury.
W momencie,
gdy Luani przekroczyła próg przedpokoju, tuż obok niej znalazł się nagle Hao,
który zdecydował się wypuścić dziewczynę z uścisku dopiero po zapewnieniu, że
spotka go naprawdę przykra przygoda.
- Tak długo
nie wracałaś… Myślałem, że coś się stało.
- Nie
sądzisz, że dowiedziałbyś się tego od razu? Ty wyczuwasz takie rzeczy, zresztą
pewnie Amira by cię od razu odnalazła i powiedziała, że coś się wydarzyło.
Zresztą nieważne. Rozmawiałam z kimś i nie zauważyłam, że już taka godzina –
blondynka poprawiła torbę, którą miała zawieszoną na ramieniu, a następnie
przeszła do kuchni, gdzie Anna nakładała już dla niej obiad, składający się
oczywiście z ryżu, warzyw i ryby.
- Proszę.
Faust zadzwonił i powiedział, że zjawi się o ósmej. Pewnie się cieszysz,
prawda? – Kyoyama przyglądała się uważnie Mahare, próbując wyczytać z jej
twarzy wrażenia z dzisiejszego dnia, jak również i reakcję na to, co właśnie
powiedziała. Lawendooka tylko skinęła lekko głową, wzięła do ręki miskę i
pałeczki, a następnie przeszła chyłkiem do swojego pokoju.
Luani,
kiedy zjadła już powoli jedzenie, sięgnęła książkę, o której jeszcze do
niedawna mówiła, że na pewno nie będzie chciała sprawdzić, co jest w środku.
Już miała ją otworzyć, kiedy nagle poczuła się obserwowana, co było dziwne,
zważywszy na to, że siedziała samotnie w otwartym pokoju. Dziewczyna odwróciła się powoli w kierunku
okna i zauważyła, że na parapecie siedział gołąb, który przekrzywił nagle łepek
i przyglądał się jej przez chwilę, ale gdy tylko zrobiła krok w jego stronę,
ptak odleciał. Nastolatka myślała o tym jeszcze przez krótką chwilę, jednak
zapomniała kompletnie, kiedy usłyszała dochodzący z dołu głos Fausta,
witającego się po kolei z Anną, Yoh, Hao. Nie widziała go od czasu, gdy zdjął
gips z jej ręki. Chociaż najchętniej zostałaby teraz w pokoju, zeszła na dół,
by przywitać się z gościem. Długo jednak tam nie posiedziała. Po około
godzinie, wymawiając się ogromnym zmęczeniem, wróciła na górę, gdzie wzięła
szybki prysznic, a następnie usiadła na łóżku i spojrzała przez okno. Na niebie
świeciły gwiazdy, a Księżyc w kształcie rogalika zdawał przyglądać się
dziewczynie. Po chwili Luani przypomniała sobie, że nie schowała jeszcze
książki, jednak nie poruszyła się choćby o milimetr, tylko obserwowała
nieustannie nocne niebo.
- Znowu to
robisz, wiesz? – zapytała wyraźnie zatroskana Amira. Blondynka nie
odpowiedziała, wpatrywała się tylko niczym zahipnotyzowana w okno. – Nie tak
łatwo zmienić coś, co się robiło codziennie przez tak długi czas, co? Nawet
drzwi zamknęłaś… Mam nadzieję, że nie chcesz…
- Zostaw
mnie samą, proszę – powiedziała cicho, lecz stanowczo dziewczyna. Tancerka
próbowała jeszcze przez chwilę coś powiedzieć, jednak widać było, że szamanka w
ogóle jej nie słucha, tylko nad czymś rozmyśla. Amira opuściła ją niechętnie,
przypominając sobie liczne dni, kiedy nastolatka zachowywała się podobnie. W
takie dni jak ten, wydawało się, że lawendooka gotowa jest poddać się temu, co
słyszy przez cały czas. Ten napad przygnębienia nie mógł wróżyć nic dobrego.
- A jeśli
oni rzeczywiście będą chcieli mi coś zrobić? – wyszeptała blondynka, walcząc ze
sobą, by się nagle nie rozpłakać, jednak zaraz łzy zaczęły spływać strumieniami
po policzkach. – Już tyle czasu minęło. Rodzice, gdyby chcieli, już dawno by
mnie odnaleźli… Albo Josh… A co oni wszyscy zamierzają? Też chcą mnie
wykorzystać, jako jakieś idiotyczne centrum informacji? Non possibile! Powiedzieli, że nic mi nie grozi z ich strony, ale
to przecież obcy. Ten cały Marco i reszta ich przekonali, żeby wzięli udział w
tym chorym planie.
„Tak jest, moja droga,
dobrze myślisz. Zostałaś się z tym wszystkim zupełnie sama. Czyż nie łatwiej
byłoby to wszystko skończyć tu i teraz? Wtedy nikt by się już niczego nie
dowiedział” – powiedział cicho jakiś głos, lekko przytłumiony, jakby
dobiegał z zewnątrz, jednak wciąż doskonale można było rozpoznać, że ta osoba
mówiła do Luani w jej śnie. Dziewczyna nie odpowiedziała na te słowa, jednak
rozpłakała się mocniej, aż w końcu, zmęczona szlochaniem w poduszkę, zasnęła
twardym snem, w którym ów męczący głos nie chciał jej dać spokoju.
*
Nie tylko Luani zmagała się z problemami.
Rodzeństwo Usui również miało powody, by narzekać i obawiać się tego, co może
nadjeść niebawem. Pomimo ciężkiej pracy i miłości do przyrody, od kilku tygodni
natura nie chciała współpracować w odbudowywaniu krainy dla Drobiażdżków.
Najpierw zbyt szybko zrobiło się upalnie i sucho, teraz w ciągu dwóch tygodni
nadciągnęły silne wiatry i burze, które poniszczyły znaczną część upraw. Do
tego wszystkiego dochodził jeszcze obowiązek szkolny, z którego nie zwalniano
nikogo tylko ze względu na to, że są ‘małe problemy prywatne’. Horohoro, choć
starał się to dotychczas ukrócić, przeklinał głośno, wyzywając wszystkich i
wszystko wokół siebie. Jego siostra, zamiast krzyków, siadła po prostu i
płakała. Oboje tak się starali, naprawdę dużo poświęcili, a tu miało się
okazać, że mogą uzyskać o ponad połowę mniej plonów, niż zakładali.
-
Braciszku, a co jeśli to, co słyszeliśmy wcześniej okaże się prawdą? – spytała
pewnego razu cicho Pilika, w momencie krótkiej przerwy płaczu . Niebieskowłosy popatrzył na
nią w zamyśleniu, próbując odpowiedzieć na to pytanie.
- Jeśli
rzeczywiście ktoś stoi za tym bawieniem się Matką Naturą, gorzko tego pożałuje.
I wtedy nieważne będzie, czy to sam cholerny Król Duchów nie maczał w tym
swoich wielkich, duchowych paluchów. Skopię mu porządnie tyłek i oduczę raz na
zawsze zadzierania z przyrodą, zrozumiałaś?!– zawołał wzburzony Horohoro,
jednak zaraz uspokoił się, gdy rozejrzał się po polu. – No, nie mamy dużo
czasu. Już, Pilika, zamiast mazgajenia, pomóż mi lepiej odratować tyle roślin,
ile tylko jesteśmy w stanie.
Ohayo!
Drugi rozdział w jednym miesiącu! (nieważne, że prawie cały miesiąc odstępu między nimi ^^")
W poniedziałek zaczynie się męczarnia. I nawet nie chodzi o sam rok szkolny, ale o to, że znowu będzie trzeba się przedstawiać, zapoznawać z innymi i przyzwyczajać się do humorów nowych nauczycieli...
Sama sobie zdaję sprawę z tego, że po długości tekstu, moje rozdziały często można określić mianem "rozdzialiki", ale staram się jakoś rozkręcić. Ciekawa jestem, czy nareszcie zaczynam dawać opisy - jeszcze jakiś czas temu miałam ich praktycznie zerową ilość: kolor włosów i oczu bohatera, może dwa słowa o tym, że akcja rozgrywa się w parku (np. "wiosenny park pełen kwiatów" - koniec opisu). Teraz staram się zapisywać coś jeszcze i mam nadzieję, że to mi się udaje :)
Pozdrawiam serdecznie!
Roze była w tym rozdziale jeszcze bardziej niepokojąca, niż poprzednio. Ciekawe, co będzie, jak dziewczyna się dowie, że w tej samej szkole są jeszcze inni szamani poza Luani. Ech, ktoś tu wtyka swoje brudne paluchy w spokój bohaterów. == Biedne rodzeństwo Usui... Natura ma problemy na pewno nie tylko przez złe moce, ale i przez działania ludzi. Nowe miasta, nowe maszyny, a potem okazuje się, że pory roku się przesuwają...
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak wygląda ta fioletowa kulka w pełnej formie!
Ćwicz dalej opisy, a będzie jeszcze lepiej. :)
I według mnie taka długość notki jest w porządku. Pozdrawiam :)
O matko już XV rozdział? o.O Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Q_Q Czuję się taka niogarnienta D:
OdpowiedzUsuńAe to nic. Nadrobię wszystko!! Jak tylko uporam się ze szkołą ^^"
A teraz mam zaszczyt oficjalnie zaprosić Cię na nowego bloga poświęconego bliźniakom Asakura oraz ich przyjaciołom. Serdecznie zapraszam!
http://www.aya-i-hao-school-days.blogspot.com/
Roze... dlaczego ta dziewczyna mnie tak niepokoi?== Luani, nie zadawaj się z nią! skoro bierze żywych ludzi za zmyślonych przyjaciół, to ewidentnie jest z nią coś nie tak^^''
OdpowiedzUsuńeej, znowu ten trollowaty głos! kurczak, mam nadzieję, że Luani sobie z nim jakoś poradzi... i nie będzie słuchać, gdy będzie próbował ją nakłonić do głupich rzeczy... no bo niech sama spojrzy: czy taki Yohś mógłby ją oszukać? toż ten chłopak chyba nie potrafi być nieszczery^o^ a nawet, gdyby coś kombinował, to ja i tak bym za nim poszłaXD
kurczak, strasznie mi szkoda Horo i Piriki... a nich się dowiem, że ten jogurtowaty dureń maczał w tym paluchy, to już ja sobie z nim porozmawiam><
rozdział mi się podobał, tylko dlaczego ja nic o nim nie wiedziałam?T-T chlip...
buziaczki i czekam na next:)
Zapraszam na nowy part na http://shaman-no-sekai.bloog.pl/ :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy part http://shaman-no-sekai.bloog.pl/ :)
OdpowiedzUsuńOhayo! Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz na http://www.aya-i-hao-school-days.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńDroga Lioness, mam nadzieje że, już niedługo napiszesz nową notkę.
OdpowiedzUsuń