piątek, 31 sierpnia 2012

2.6 Powroty i nawroty


            Kiedy tylko zakończyły się lekcje, Luani chciała dołączyć do reszty przyjaciół w drodze do domu, jednak zatrzymała ją Roze.
            - Chodź za mną – powiedziała tylko niebieskooka i ruszyła przed siebie, a Mahare, chcąc nie chcąc, musiała za nią podążyć. Kiedy tylko usiadły na ławce przy jakiejś mało uczęszczanej ulicy, obok Ningio pojawiła się mała fioletowa kulka światła.
            - Jesteś szamanką, więc na pewno ją widzisz. To jest Suisei, mój duch stróż. Rzadko kiedy pojawia się w swojej pełnej postaci, ponieważ zdecydowanie bardziej podoba jej taki wygląd. Gadaj, co tak naprawdę robisz w Japonii. Turniej się skończył, więc…
            - Został przerwany – wtrąciła odruchowo lawendooka, jednak druga dziewczyna w ogóle nie zwróciła na to uwagi.
            - Przysłała cię tu ta banda z Rady? Tłumaczyłam już przecież, że…
            - Ja nie jestem z żadnej rady – Luani uśmiechnęła się delikatnie. – Tak naprawdę to z całej siły będę się starała, aby być możliwie jak najdalej od niej, by w ogóle być z dala od wszystkich. I jak już wspomniałam na początku, miałam ważny powód by się tutaj znaleźć. Amira może to potwierdzić. Właśnie, chodź tutaj, moja droga – w tym momencie przed dziewczynami pojawił się duch tancerki.
            - Jak panienka sobie życzy – ukłoniła się delikatnie i zerknęła na fioletową kulkę. – Witaj, Suisei. Kiedy ostatni raz się widziałyśmy, również wolałaś taką formę. Ile lat temu to było? Osiem? Pewnie coś koło tego.  Byłyście wtedy takie małe… Nie dziwię się, że nie pamiętacie się za bardzo. Pierwszy raz się spotkałyście dwa lata wcześniej – ostatnie słowa Amira powiedziała już ewidentnie do dziewczyn. Nastolatki spojrzały po sobie zdziwione, starając się sobie przypomnieć cokolwiek, co wydarzyło się, gdy były małymi dziećmi.
            - Ja wtedy siedziałam tylko i wyłącznie w hotelu, nigdzie nie wychodziłam.
            - Nieprawda, Roze, poznałaś Luani, kiedy mieszkałaś w Paryżu. Spotkałyście się przy fontannie- odezwała się kulka.
            - To ja byłam w Paryżu… – zastanowiła się lawendooka. Nie było dla niej nic dziwnego w tym, że nie miała o tym bladego pojęcia. Nie pamiętała przecież miejsca, w którym mieszkała przez całe dotychczasowe życie, a co dopiero cel jakiejś wycieczki.
            -Nie, ja nie poznawałam nikogo takiego! Miałam tylko wymyśloną przyjaciółkę, z którą rozmawiałam! - Roze oburzona podniosła się i oddaliła szybkim krokiem, a lawendooka nie próbowała nawet jej dogonić, tylko poszła powoli w kierunku domu Asakury.


            W momencie, gdy Luani przekroczyła próg przedpokoju, tuż obok niej znalazł się nagle Hao, który zdecydował się wypuścić dziewczynę z uścisku dopiero po zapewnieniu, że spotka go naprawdę przykra przygoda.
            - Tak długo nie wracałaś… Myślałem, że coś się stało.
            - Nie sądzisz, że dowiedziałbyś się tego od razu? Ty wyczuwasz takie rzeczy, zresztą pewnie Amira by cię od razu odnalazła i powiedziała, że coś się wydarzyło. Zresztą nieważne. Rozmawiałam z kimś i nie zauważyłam, że już taka godzina – blondynka poprawiła torbę, którą miała zawieszoną na ramieniu, a następnie przeszła do kuchni, gdzie Anna nakładała już dla niej obiad, składający się oczywiście z ryżu, warzyw i ryby.
            - Proszę. Faust zadzwonił i powiedział, że zjawi się o ósmej. Pewnie się cieszysz, prawda? – Kyoyama przyglądała się uważnie Mahare, próbując wyczytać z jej twarzy wrażenia z dzisiejszego dnia, jak również i reakcję na to, co właśnie powiedziała. Lawendooka tylko skinęła lekko głową, wzięła do ręki miskę i pałeczki, a następnie przeszła chyłkiem do swojego pokoju.

            Luani, kiedy zjadła już powoli jedzenie, sięgnęła książkę, o której jeszcze do niedawna mówiła, że na pewno nie będzie chciała sprawdzić, co jest w środku. Już miała ją otworzyć, kiedy nagle poczuła się obserwowana, co było dziwne, zważywszy na to, że siedziała samotnie w otwartym pokoju.  Dziewczyna odwróciła się powoli w kierunku okna i zauważyła, że na parapecie siedział gołąb, który przekrzywił nagle łepek i przyglądał się jej przez chwilę, ale gdy tylko zrobiła krok w jego stronę, ptak odleciał. Nastolatka myślała o tym jeszcze przez krótką chwilę, jednak zapomniała kompletnie, kiedy usłyszała dochodzący z dołu głos Fausta, witającego się po kolei z Anną, Yoh, Hao. Nie widziała go od czasu, gdy zdjął gips z jej ręki. Chociaż najchętniej zostałaby teraz w pokoju, zeszła na dół, by przywitać się z gościem. Długo jednak tam nie posiedziała. Po około godzinie, wymawiając się ogromnym zmęczeniem, wróciła na górę, gdzie wzięła szybki prysznic, a następnie usiadła na łóżku i spojrzała przez okno. Na niebie świeciły gwiazdy, a Księżyc w kształcie rogalika zdawał przyglądać się dziewczynie. Po chwili Luani przypomniała sobie, że nie schowała jeszcze książki, jednak nie poruszyła się choćby o milimetr, tylko obserwowała nieustannie nocne niebo.
            - Znowu to robisz, wiesz? – zapytała wyraźnie zatroskana Amira. Blondynka nie odpowiedziała, wpatrywała się tylko niczym zahipnotyzowana w okno. – Nie tak łatwo zmienić coś, co się robiło codziennie przez tak długi czas, co? Nawet drzwi zamknęłaś… Mam nadzieję, że nie chcesz…
            - Zostaw mnie samą, proszę – powiedziała cicho, lecz stanowczo dziewczyna. Tancerka próbowała jeszcze przez chwilę coś powiedzieć, jednak widać było, że szamanka w ogóle jej nie słucha, tylko nad czymś rozmyśla. Amira opuściła ją niechętnie, przypominając sobie liczne dni, kiedy nastolatka zachowywała się podobnie. W takie dni jak ten, wydawało się, że lawendooka gotowa jest poddać się temu, co słyszy przez cały czas. Ten napad przygnębienia nie mógł wróżyć nic dobrego.

            - A jeśli oni rzeczywiście będą chcieli mi coś zrobić? – wyszeptała blondynka, walcząc ze sobą, by się nagle nie rozpłakać, jednak zaraz łzy zaczęły spływać strumieniami po policzkach. – Już tyle czasu minęło. Rodzice, gdyby chcieli, już dawno by mnie odnaleźli… Albo Josh… A co oni wszyscy zamierzają? Też chcą mnie wykorzystać, jako jakieś idiotyczne centrum informacji? Non possibile! Powiedzieli, że nic mi nie grozi z ich strony, ale to przecież obcy. Ten cały Marco i reszta ich przekonali, żeby wzięli udział w tym chorym planie.
Tak jest, moja droga, dobrze myślisz. Zostałaś się z tym wszystkim zupełnie sama. Czyż nie łatwiej byłoby to wszystko skończyć tu i teraz? Wtedy nikt by się już niczego nie dowiedział” – powiedział cicho jakiś głos, lekko przytłumiony, jakby dobiegał z zewnątrz, jednak wciąż doskonale można było rozpoznać, że ta osoba mówiła do Luani w jej śnie. Dziewczyna nie odpowiedziała na te słowa, jednak rozpłakała się mocniej, aż w końcu, zmęczona szlochaniem w poduszkę, zasnęła twardym snem, w którym ów męczący głos nie chciał jej dać spokoju.

*
             Nie tylko Luani zmagała się z problemami. Rodzeństwo Usui również miało powody, by narzekać i obawiać się tego, co może nadjeść niebawem. Pomimo ciężkiej pracy i miłości do przyrody, od kilku tygodni natura nie chciała współpracować w odbudowywaniu krainy dla Drobiażdżków. Najpierw zbyt szybko zrobiło się upalnie i sucho, teraz w ciągu dwóch tygodni nadciągnęły silne wiatry i burze, które poniszczyły znaczną część upraw. Do tego wszystkiego dochodził jeszcze obowiązek szkolny, z którego nie zwalniano nikogo tylko ze względu na to, że są ‘małe problemy prywatne’. Horohoro, choć starał się to dotychczas ukrócić, przeklinał głośno, wyzywając wszystkich i wszystko wokół siebie. Jego siostra, zamiast krzyków, siadła po prostu i płakała. Oboje tak się starali, naprawdę dużo poświęcili, a tu miało się okazać, że mogą uzyskać o ponad połowę mniej plonów, niż zakładali.
            - Braciszku, a co jeśli to, co słyszeliśmy wcześniej okaże się prawdą? – spytała pewnego razu cicho Pilika, w momencie krótkiej przerwy płaczu . Niebieskowłosy popatrzył na nią w zamyśleniu, próbując odpowiedzieć na to pytanie.
            - Jeśli rzeczywiście ktoś stoi za tym bawieniem się Matką Naturą, gorzko tego pożałuje. I wtedy nieważne będzie, czy to sam cholerny Król Duchów nie maczał w tym swoich wielkich, duchowych paluchów. Skopię mu porządnie tyłek i oduczę raz na zawsze zadzierania z przyrodą, zrozumiałaś?!– zawołał wzburzony Horohoro, jednak zaraz uspokoił się, gdy rozejrzał się po polu. – No, nie mamy dużo czasu. Już, Pilika, zamiast mazgajenia, pomóż mi lepiej odratować tyle roślin, ile tylko jesteśmy w stanie.
 _______________________________________________________________________________

Ohayo!
  Drugi rozdział w jednym miesiącu! (nieważne, że prawie cały miesiąc odstępu między nimi ^^")
W poniedziałek zaczynie się męczarnia. I nawet nie chodzi o sam rok szkolny, ale o to, że znowu będzie trzeba się przedstawiać, zapoznawać z innymi i przyzwyczajać się do humorów nowych nauczycieli... 

Sama sobie zdaję sprawę z tego, że po długości tekstu, moje rozdziały często można określić mianem "rozdzialiki", ale staram się jakoś rozkręcić. Ciekawa jestem, czy nareszcie zaczynam dawać opisy - jeszcze jakiś czas temu miałam ich praktycznie zerową ilość: kolor włosów i oczu bohatera, może dwa słowa o tym, że akcja rozgrywa się w parku (np. "wiosenny park pełen kwiatów" - koniec opisu). Teraz staram się zapisywać coś jeszcze i mam nadzieję, że to mi się udaje :)

Pozdrawiam serdecznie!

7 komentarzy:

  1. Roze była w tym rozdziale jeszcze bardziej niepokojąca, niż poprzednio. Ciekawe, co będzie, jak dziewczyna się dowie, że w tej samej szkole są jeszcze inni szamani poza Luani. Ech, ktoś tu wtyka swoje brudne paluchy w spokój bohaterów. == Biedne rodzeństwo Usui... Natura ma problemy na pewno nie tylko przez złe moce, ale i przez działania ludzi. Nowe miasta, nowe maszyny, a potem okazuje się, że pory roku się przesuwają...
    Ciekawe, jak wygląda ta fioletowa kulka w pełnej formie!
    Ćwicz dalej opisy, a będzie jeszcze lepiej. :)
    I według mnie taka długość notki jest w porządku. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko już XV rozdział? o.O Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Q_Q Czuję się taka niogarnienta D:
    Ae to nic. Nadrobię wszystko!! Jak tylko uporam się ze szkołą ^^"
    A teraz mam zaszczyt oficjalnie zaprosić Cię na nowego bloga poświęconego bliźniakom Asakura oraz ich przyjaciołom. Serdecznie zapraszam!
    http://www.aya-i-hao-school-days.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Roze... dlaczego ta dziewczyna mnie tak niepokoi?== Luani, nie zadawaj się z nią! skoro bierze żywych ludzi za zmyślonych przyjaciół, to ewidentnie jest z nią coś nie tak^^''
    eej, znowu ten trollowaty głos! kurczak, mam nadzieję, że Luani sobie z nim jakoś poradzi... i nie będzie słuchać, gdy będzie próbował ją nakłonić do głupich rzeczy... no bo niech sama spojrzy: czy taki Yohś mógłby ją oszukać? toż ten chłopak chyba nie potrafi być nieszczery^o^ a nawet, gdyby coś kombinował, to ja i tak bym za nim poszłaXD
    kurczak, strasznie mi szkoda Horo i Piriki... a nich się dowiem, że ten jogurtowaty dureń maczał w tym paluchy, to już ja sobie z nim porozmawiam><
    rozdział mi się podobał, tylko dlaczego ja nic o nim nie wiedziałam?T-T chlip...
    buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy part na http://shaman-no-sekai.bloog.pl/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy part http://shaman-no-sekai.bloog.pl/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohayo! Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz na http://www.aya-i-hao-school-days.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Lioness, mam nadzieje że, już niedługo napiszesz nową notkę.

    OdpowiedzUsuń